Jak wytrwać na diecie?

g1-n7rv720w-brooke-lark-2

Za chwile pożegnamy się z grubymi swetrami, puchowymi kurtkami i długimi spodniami, czyli tzw. maskującą garderobą. Nadchodzi pora na ubrania, które bezlitośnie obnażą nazbierane przez zimę dodatkowe kilogramy.

Minął szał noworocznych postanowień. Większość z nas dopadła frustracja wynikająca z niedotrzymanego sobie słowa. Pozostaliśmy z niewykorzystanym karnetem na siłownię, zakurzonym blenderem i nietkniętym młodym jęczmieniem. Marzec to dobra pora żeby zrobić inwentaryzację w swoim ponoworocznym jadłospisie i nawykach. To świetny czas na refleksję nad pytaniem ,,czemu kolejny raz ponieśliśmy porażkę?” Co znowu zrobiliśmy nie tak jak trzeba, gdzie popełniliśmy błąd, czemu zabrakło nam motywacji do działania?

Zacznijmy więc od podstaw.

Jak skonstruowaliśmy nasz cel? Czy był sformułowany w pozytywny, jasny i konkretny sposób? Czy może 1 stycznia rzuciliśmy hasło, że od jutra chodzimy na siłownie i jesteśmy na diecie. Taki cel nie zaprowadzi nas daleko. Pamiętajmy też, że nasze postanowienie musi być osiągalne. Nie zakładajmy, że w miesiąc ubędzie nam 10 kg, bo to najprostsza droga do frustracji i porzucenia całej ,,dietetycznej operacji” po trzech pierwszych dniach.

Jeśli chcemy na poważnie podejść do sprawy, proponuję zaopatrzyć się w niewielki notatnik i długopis. Zapiszmy cel, który mógłby brzmieć następująco: ,,do końca marca schudnę 2,5kg eliminując około 500kcal z codziennego bilansu kalorycznego. 5 razy w tygodniu wygospodaruję czas na aktywność fizyczną. 3 razy w tygodniu będę ćwiczyć z programem  Chodakowskiej dostępnym na YouTubie, 2 razy pójdę na 45 minutowy spacer”. Zauważmy, że założenia są precyzyjne i realistyczne. Aby zgubić 2,5 kg w miesiąc nie musimy stosować drastycznych diet, a zaproponowana aktywność fizyczna nie wymaga nakładów finansowych ani ponadludzkiego wysiłku.

Ok- mamy sprecyzowany cel. Pora zadbać o motywację. Tutaj znowu z pomocą przyjdzie nam notatnik. Tym razem stworzymy w nim ego-listę. Zapiszemy dlaczego postanowiliśmy dokonać zmian, np:

  • jestem ciągle zmęczona
  • łapię zadyszkę wchodząc na trzecie piętro
  • moje ulubione spodnie zatrzymują się w okolicy bioder
  • mam podwyższony poziom ,,złego” cholesterolu
  • założenie bikini wywołuje u mnie atak paniki

i co poczujemy kiedy osiągniemy wymarzony cel:

  • pewność siebie
  • zadowolenie ze swojego odbicia w lustrze
  • motywację do dalszych pozytywnych zmian

W chwilach zwątpienia otwierajmy notesik i przypominajmy sobie dlaczego zrezygnowaliśmy dzisiaj z latte i pączka. Pamiętaj, że lista jest listą-osobistą, więc można umieścić na niej wszystko, co naszym zdaniem działa. W kwestii motywacji dużą rolę odgrywają emocję, które znacznie lepiej popychają nas do działania niż zdrowy rozsądek czy przymus. Polecam więc listę pełną ,,namiętności”;) a pod nią np. wklejenie inspirującego zdjęcia.

Pomyślmy o strategiach, które ułatwią nam wytrwanie w postanowieniach:

  • nie trzymajmy w domu przekąsek, którym nie potrafimy się oprzeć
  • poprośmy domowników o pomoc i wsparcie. Powiedzmy im jakie sytuacje sprawią, że będziemy chcieli odstąpić od diety i jak mogą im zapobiec (np. zamówienie pizzy do sobotniego seansu filmowego)
  • unikajmy zachowań, które sprawiają, że przestajemy panować nad konsumpcją (np. spożywanie alkoholu, oglądanie tv, zbyt długie przerwy pomiędzy posiłkami)

Jeśli ,,radzimy” sobie ze stresem za pomocą jedzenia. Pomyślmy co oprócz pudełka lodów, albo góry frytek koi nasze zszargane nerwy. Spróbujmy zrelaksować się za pomocą sportu, kąpieli, muzyki, medytacji, filmu, książki. Możemy spróbować zacząć pisać dziennik, iść się przebiec albo porozmawiać z życzliwą nam osobą. W odróżnieniu od ,,ataku na  lodówkę”, powyższe czynności mogą faktycznie pomóc rozwiązać niektóre nasze problemy.

Jeśli wytrwamy katorgę pierwszego tygodnia- przygotujmy sobie nagrodę…ale nie w formie jedzenia. Kupmy sobie kwiaty, książkę, ciuch, kosmetyk, idźmy na masaż albo do fryzjera.

I jeszcze jedno. Pamiętajmy o wyrozumiałości wobec siebie. Jeśli się potknęliśmy- trudno. Wybaczmy sobie pączka, pół pizzy , czy ponadprogramową ilość wina. Zastanówmy się jedynie co sprawiło, że się złamaliśmy i czy było warto? Nie myślmy, że jeden wieczór, czy dzień zniwelują tygodniową pracę. Podejście ,,wszystko albo nic” nie zaprowadzi nas tak daleko jak zmierzanie niewielkimi krokami w stronę pozytywnego i konkretnego celu. Jutro jest nowy dzień, który pomoże nam zbliżyć się do miejsca, w którym chcemy się znajdować.

ttt

 

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s